Szukaj na tym blogu

piątek, 10 stycznia 2014

Awantura pod zapuszczonym schroniskiem

Psy tam są chore, trzymane w fatalnych warunkach i bez jakiejkolwiek dokumentacji - ekipa "Blisko ludzi" próbowała towarzyszyć Towarzystwu Opieki nad Zwierzętami podczas kontroli schroniska dla bezdomnych psów w Radysach na Mazurach. Zamiast tego doszło do przepychanek.


Wszystko zaczęło się od historii Marii Kuczyńskiej, która poszła z psem do sklepu. Pupil został na zewnątrz, luzem. Kiedy kobieta wyszła z zakupami, psa już nie było. Okazało się, że zwierzę trafiło do schroniska w Radysach, czyli do miejsca oddalonego ponad 180 km od miejsca złapania psa.


Kiedy Maria Kuczyńska pojechała z ekipą "Blisko ludzi" do schroniska, w towarzystwie reprezentantki Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami, okazało się, że nikt nie może wejść na teren placówki. Nie pomógł nawet przyjazd policji. Doszło do rękoczynów - syn dyrektora schroniska rzucił się na operatora kamery.

Warunki fatalne, dokumentów brak...
Ostatecznie przedstawicielka Towarzystwa została wpuszczona na teren placówki. Nie mogła jednak zajrzeć do wszystkich kojców, nie otrzymała też żadnych dokumentów, które świadczyłyby o ewidencji przyjmowanych zwierząt. Psa Marii Kuczyńskiej nie udało się znaleźć.

To nie pierwszy raz, kiedy schronisko w Radysach ma kłopoty. W 2012 roku Najwyższa Izba Kontroli z delegaturą w Olsztynie napisała raport. Wynika z niego, że instytucja negatywnie ocenia sposób funkcjonowania tego miejsca. "Niezapewnienie warunków chroniących zwierzęta przed zimnem oraz niekontrolowanym przemieszczaniem się pomiędzy boksami, niewyznaczenie osobnych pomieszczeń dla samic z oseskami, niezapewnienie możliwości korzystania z odpowiednich wybiegów przez psy, brak utwierdzenia powierzchni kojców powodujący uzależnienie jej stanu od warunków pogodowych. Psy chore i okaleczone przebywały na wybiegach ogólnych" - wymienia w swoim piśmie NIK.

- Są tam choroby zakaźne. Szczenięta chorują na parwowirozę i nosówkę. W lipcu 2012 wywieźliśmy z tego miejsca prawie 50 szczeniaków. 2/3 umarło, bo były w takim stanie - opowiada Agnieszka Pawlicka z Fundacji Rottk, która widziała już schronisko w Radysach.

NIK rozesłała swój raport do wszystkich gmin w Polsce. Mimo to, zdaniem powiatowego lekarza weterynarii z Pisza, blisko 100 gmin ma zawarte umowy z właścicielami schroniska na wyłapywanie psów. Dzięki temu kilka milionów złotych rocznie trafia do kieszeni właściciela schroniska.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Popularne posty

Obserwatorzy