Szukaj na tym blogu

czwartek, 25 lipca 2013

Ratujmy Tajfuna - jego właścicielka by go ratować trafiła do aresztu, gdzie ją poniżano i zastraszano!


Filmik z Tajfunem przetrzymywanym w 30 stopniowym upale bez wody:

"1. Matka samotnie wychowująca 9 letnie dziecko aresztowana za obronę psa
2. Poszukiwana przez 109 policjantów.
3. Dwie sprawy w sądzie w tym jedna specjalna w jednym dniu
4. Informowana o sądzie 18 godzin przed rozprawą, zero możliwości do obrony
5. Następnie aresztowana i zastraszana najgorszym wiezieniem dla kobiet w Irlandii
6. Próba złamania kobiety poprzez dyskryminację, wyśmiewanie się, trzymanie w ciemności, załatwianie potrzeb fizjologicznych na podłogę w celi, brak wody i jedzenia
7. Transakcja wymiany kobiety za psa .
8. Pies w areszcie, brak wody, kaganiec przez 24 godziny, temperatura powietrza 30 stopni , ale najważniejsze że nadal żyje !

Brak zainteresowania ze strony AMBASADY POLSKIEJ w Dublinie"


24 lipca 2013 (wczoraj) koło południa w District Criminal Court w Carlow odbyła się rozprawa pani Urszuli, której maila z prośbą o pomoc zamieszczam w cudzysłowiu poniżej. 
Polka przybyła do sądu wraz z przyjaciółmi oraz reprezentantkami organizacji ochrony praw zwierząt: Emilią Hanley z fundacji “Kastor” i Katarzyną Kaczor - O'Cruadhliocht z fundacji “Lex Nova”. Pojawiły się także dwie kobiety, które nie znają Urszuli prywatnie, lecz chciały ją wspierać w tych trudnych chwilach.
Z zamieszczonego poniżej maila Urszuli dowiedzieliśmy się, że dnia 18 lipca tego roku, podczas pierwszej rozprawy dotyczącej pogryzienia kobiety przez psa Urszuli, zapadła decyzja o zabiciu zwierzęcia. Od niej odwołał się adwokat. Urszula nie chciała oddać pupila w ręce Gardy i wówczas weszła w konflikt z prawem. Około godziny 16.00 tego samego dnia otrzymała telefon od Gardy, że jest aresztowana. Zwołano specjalne posiedzenie sądu kryminalnego i postawiono jej 5 zarzutów: napaść fizyczną na poszkodowaną, uszkodzenie prywatnych rzeczy poszkodowanej, prowadzenie niebezpiecznego psa bez kagańca, prowadzenie niebezpiecznego psa na długiej luźnej smyczy oraz brak oznakowania psa.
W trakcie dzisiejszej rozprawy Joseph Farrell, adwokat pani Urszuli, poprosił sędziego o zmianę statusu sprawy z karnej na cywilną, gdyż, jak tłumaczył, zarzuty te nie kwalifikują się do sądu kryminalnego. Obecny na sali sądowej główny inspektor Gardy, który od początku był zaangażowany w całą sytuację, zaprotestował i tłumaczył sądowi, że wręcz przeciwnie, problem jest bardzo poważny. Sędzia uznał jednak rację adwokata i skierował sprawę do rozpatrzenia przez sąd cywilny. Kolejna rozprawa odbędzie się 4 września.
Nie wiadomo jeszcze kiedy odbędzie się oddzielna rozprawa, na której rozstrzygnięte zostaną losy psa Tajfuna. Dziś rano adwokat wysłał faks do Gardy z zapytaniem, w którym ośrodku ISPCA znajduje się teraz pies. Farrell zaznaczył również, że pies nie może zostać pozbawiony życia do momentu kolejnego posiedzenia sądu.



"Od 7 lat mieszkam w Irlandii, małym mieście Carlow, samotnie wychowuję 9 letniego syna. Po długich prośbach mojego syna uległam i postanowiłam zrobić mu niespodziankę na święta Bożego Narodzenia i podarować w prezencie pieska. Po długich namysłach i poszukiwaniach w internecie jakiej rasy ma być piesek przy dorastającym dziecku, tak żeby nie stwarzał zagrożenia a jednocześnie żeby zapewniał nam bezpieczeństwo w domu, tym samym poznając historię najwierniejszego psa na świecie HACHIKO i po obejrzeniu filmu HACHIKO A DOG STORY zdecydowałam wspólnie z synem na pieska rasy Akita. 

Wybrałam American Akita, ponieważ ta rasa jest stosunkowo mniejsza od rasy Japan Akita i łagodniejsza do dzieci. Nazwaliśmy go Tajfun. Ze szczeniaka wyrósł piękny i mądry pies. Tajfun nigdy nie był trzymany na łańcuchu, nigdy nie poruszał się sam i zawsze towarzyszył nam w zdarzeniach rodzinnych i codziennych spacerach. Wspólnie ze mną i moim przyjacielem każdego dnia odbierał moje dziecko ze szkoły, co wieczór zasypiał przy nogach mojego synka w jego łóżku, rano gdy słyszał budzik budził go do szkoły.

22 czerwca wychodząc na spacer z psem spotkałam na ulicy sąsiadkę , też Polkę, mieszkającą w domu obok nas. Pies zawsze, jak i tym razem był prowadzony na szelkach i krótkiej smyczy, która dawała mi całkowitą kontrolę nad psem. Z tego powodu, że pies nie jest na liście niebezpiecznych psów w Irlandii, jak i że nigdy nie przejawiał żadnej agresji do ludzi nie miał założonego kagańca. Sąsiadka miała kaptur na głowie. W trakcie bardzo krótkiej rozmowy z sąsiadką, kiedy pies próbując obwąchać paczkę z chipsami trzymaną przez sąsiadkę w ręku , został niespodziewanie agresywnie uderzony przez sąsiadkę w okolice głowy lub karku.

Do zajścia doszło tak szybko i niespodziewanie, że nie miałam czasu na reakcję . Pies naturalnie, odruchowo stanął w obronie mojej i własnej i złapał uderzającą rękę sąsiadki . Sąsiadka energicznie wyrwała rękę z uścisku psa, przy czym ja go również w tym samym czasie odciągnęłam. Zajście nie trwało więcej jak setki sekund. Po incydencie sąsiadka wróciła do domu i udała się do opieki medycznej.

Całą sytuacją jestem zszokowana, z tego powodu, że nigdy nie spodziewałabym się takiego zachowania ze strony jakiegokolwiek człowieka do mojego psa. Cała sytuacja jest bardziej szokująca, że ta kobieta zarówno jak cała jej rodzina czasami odwiedzała nasz dom i pies nigdy agresywnie sie nie zachowywał w jej obecności, nawet jej dzieci godzinami potrafiły bawić sie z moim synem i psem u nas w domu . W efekcie zdarzenia sąsiadce założono kilka szwów, o czym dowiedziałam się kilka dni później z irlandzkiej lokalnej gazety. Przy czym od razu po zajściu byłam w domu sąsiadki, gdzie zostałam potraktowana agresywnie przez jej męża i wyszarpana na zewnątrz jej domu, gdzie publicznie mnie obrażano i wyzywano.

Mój przyjaciel całą sytuację zgłosił na posterunku Gardy kilka minut po zdarzeniu. Na Gardzie poinformowano go, że nie mają żadnej informacji z drugiej strony, ale ze będą się z nim kontaktowali na jego nr i mój, które zostały zostawione dla oficera. W tym samym dniu blisko północy, Garda wtargnęła mi do domu, nie biorąc wglądu na mnie i na moje dziecko agresywnie bez żadnych wyjaśnień , próbowała zabrać psa do uśpienia, bez jakiegokolwiek wyjaśnienia sprawy i pokazania jakichkolwiek papierów. Nie podali mi nawet swoich imion. Nie pozwoliłam im zabrać psa, broniąc się że tak poważną decyzję nie może podjąć tylko oficer Gardy. Dzisiaj już wiem, że gdybym wtedy oddała swojego psa, pies zostałby wywieziony w pole i zastrzelony!!! Oficer zabierając mój nr telefonu opuścił mój dom , wykrzykując że pies będzie PUT DOWN, co znaczy konkretnie utracony. Jestem całkowicie zdruzgotana, jak i moje płaczące, wystraszone dziecko. Zdecydowaliśmy bronić naszego kochanego psa za wszelką cenę.

Mój przyjaciel zabrał psa do osoby, która ma duże doświadczenie z psami, zarówno jest właścicielem kilku psów miedzy innymi rasy Akita. Rozstanie z psem było bardzo trudną decyzją, ale po obeznaniu się z irlandzkim prawem o ochronie zwierząt z 1911 roku!!!! zwierzęta w Irlandii nie mają dosłownie żadnych praw!!!! 3 dni później ten sam oficer, po godzinie dziesiątej w nocy zapukał do moich drzwi. Szukał psa w moim domu bez nakazu lub jakiegokolwiek pozwolenia. Na pytanie GDZIE JEST PIES?, odpowiadam, że pies jest poza miastem, nawet poza hrabstwem Carlow. Oficer był agresywny, wychodząc z mojego domu wykrzykiwał po ulicy, że pies i tak będzie utracony, i że sędzia będzie szukał tego psa. Te słowa były przepowiednią prawdziwego horroru. Biorąc wgląd na swoje dziecko, zmieniam mieszkanie w przeciągu kilku dni, pomimo że mieszkam tam kilka lat i mój syn jest bardzo zżyty z okolicą i przyjaciółmi na osiedlu, którzy zaczęli rozpytywać o całą sytuację.

Na tym osiedlu są tylko 2 rodziny obcokrajowców, oni i my. Tym samym straciłam dużą kwotę pieniężną z depozytu domu, jak i zostałam narażona na koszta nowego domu. Ale zrobię wszystko aby mój syn uniknął ciężkich pytań przyjaciół o utraceniu psa. Cała sprawa nabrała obrotów po opublikowaniu zdjęć obrażeń sąsiadki i artykułu extremalnie dramatycznego, gdzie mój pies przez gardę został opisany jako rasa wykształtowana do zabijania niedźwiedzi i że kobieta po tym ataku prawie nie straciła ręki. Zdjęcia obrażeń są powiększone na pół strony i to pierwszej strony gazety. Nie wierzę własnym oczom.

Po tej publikacji sprawy biegną bardzo szybko. Odwiozłam swoje dziecko na kilka tygodni moim rodzicom do Polski. 17 lipca w godzinach popołudniowych zostałam poinformowana przez znajomego, że ja i mój pies jesteśmy poszukiwani przez wszystkich 109 policjantów hrabstwa Carlow, pomimo że garda miała mój nr telefonu. Nawet mieszkanie mojego znajomego zostało przeszukane w celu znalezienia niebezpiecznego psa. Mój znajomy na moje polecenie podał mój nr który garda i tak już miała. Za kilka minut zostałam telefonicznie poinformowana, żeby wstawić się na posterunku gardy w celu wyjaśnienia sprawy. Po dotarciu na stację gardy byłam przepytywana o miejsce pobytu psa. Poinformowałam, że pies ma nowy dom i znajduje się daleko poza hrabstwem Carlow i jest pod opieką doświadczonego właściciela psów. Po tej informacji zostały mi do rąk wciśnięte dokumenty o moim jutrzejszym porannym sądzie/10:30/. 18 godzin przed odbyciem sie sprawy. Jestem zszokowana zabraniem mi całkowitej możliwości przygotowania się i obrony.

Cudem udało mi się zdobyć jednego z najlepszych prawników w hrabstwie. Umówiliśmy się na 9 rano na zapoznanie się ze sprawą. 10:30 czekałam w sądzie. Sprawa przebiega miedzy 12 a 13 godziną. Przesłuchiwana była poszkodowana i jej mąż oraz oficer gardy, który próbował zabrać psa z mojego domu. Całe zeznania pod przysięgą są wielkim kłamstwem. Kobieta udawała, że nigdy wcześniej nie przychodziła do kontaktu ze mną i moim psem, ani jej dzieci. Jej maż wymyślił kolejny atak mojego psa na ich syna. Bez braku jakichkolwiek dowodów. Oficer gardy zeznał, że w podobnym czasie została pogryziona jego córka w największym prawdopodobieństwie przez tego samego psa. Opisał psa wagi ok 10 kg. Moj pies waży ponad 45kg. Ja w ogóle nie byłam przesłuchiwana.

Adwokat stawia obronę na brak czasu do przygotowania i tym, że American Akita nie jest na liście niebezpiecznych psów w Irlandii i nie powinna mieć kagańca w miejscach publicznych. Sędziego to nie interesowało, zapadł wyrok DESTROY the DOG co znaczy ZNISZCZENIE PSA. Prawnik automatycznie złożył apelację do Najwyższego Sądu. Jestem całkowicie załamana. W drodze powrotnej do domu otrzymałam telefon od gardy, że jestem aresztowana, żeby określić swoją pozycję lub natychmiastowo wstawić sie na posterunek gardy. Zadzwoniłam do adwokata, który prowadził inną sprawę w sądzie. Adwokat skierował mnie natychmiast do swojego biura prawnego. Przyjechał po ok pół godziny, udzielił mi porad i przygotował mnie na to co nastąpi.

Ok 16 zgłosiłam się na stację gardy, zostałam przeszukana i zabrano mi rzeczy osobiste. Natychmiast nastąpiło 3 godzinne przesłuchanie, w trakcie którego moje zeznania nie były w pełni spisywane, wyśmiewano mnie w twarz, byłam zastraszana i dyskryminowana. Po przesłuchaniu w przeciągu 3 minut zostało mi przedstawionych 5 nowych zarzutów, w tym: napaść fizyczna na poszkodowaną, uszkodzenie jej prywatnych rzeczy, prowadzenie niebezpiecznego psa bez kagańca, prowadzenie niebezpiecznego psa na długiej luźnej smyczy jak i brak oznakowania psa. Z tego 3 ostatnie zarzuty tycza się tylko psów, oznaczonych na liście niebezpiecznych psów w Irlandii z roku 1986, do których American Akita nie należy. W ogóle brak zapoznania się gardy z prawem o kontroli i regulacji psów w Irlandii z roku 1986.

W tym samym momencie zostałam poinformowana i natychmiast przeprowadzona na specjalnie zwołany sąd, który był przygotowany i zwołany podczas przesłuchiwania mnie. Takie sądy są zwoływane w przypadkach morderstwa do 2 dni. Rozprawa zaczyna sie ok 19:15 wieczorem. Na rozprawie był obecny mój prawnik i polski tłumacz. Rozprawa odbyła się bez obecności publicznej, tak samo jak i poranna. Sprawa skończyła się po ok 1godzinie i 20 minutach. Zapadł wyrok o moim aresztowaniu i umieszczeniu mnie w jednym z najgorszym wiezieniu dla kobiet w Irlandii. Zostałam ostrzeżona, że cały sierpień w Irlandii nie pracują sądy i do następnej sprawy mogę czekać w wiezieniu aż do września. Z powrotem zostałam przeprowadzona na posterunek gardy, gdzie po raz kolejny zostały mi odebrane moje rzeczy, zostałam poddana kontroli osobistej i umieszczona w celi z jednym materacem i dziurą w podłodze do załatwiania potrzeb fizjologicznych. Przed wprowadzeniem do celi, najwyższy dowódca gardy złożył mi propozycję, że jeśli ujawnię miejsce pobytu psa mogę wyjść za kaucją. Miałam prawo do wykonania 1go telefonu. Zadzwoniłam do przyjaciela, który o wszystkim poinformował moich przyjaciół, rodzinę, poza moim dzieckiem. Siedziałam roztrzęsiona, zapłakana, w extremalnym stanie psychicznym w celi. Byłam zdecydowana nie oddać psa. Dla jednych to rzecz, dla mnie to członek rodziny, którego jestem zdecydowana chronić za każdą cenę!!!!!

Na zewnątrz mój przyjaciel domagał się kontaktu ze mną. Pozwolono mu na telefoniczny kontakt. Później dowiedziałam się, że po tym telefonie mój przyjaciel odbył rozmowę z Inspektorem Gardy sam na sam, podczas której padła propozycja dosłownie z ust inspektora: ODDAJ MI TEGO PIEPRZONEGO PSA< JA CI ODDAM DZIEWCZYNĘ. Po tych słowach mój przyjaciel nie wierzył własnym uszom. Czuł się jak na posterunku policji gdzieś w Afganistanie lub innym kraju 3-go świata. Moj przyjaciel postanowił odszukać psa i oddać go w ręce gardy po upewnieniu się, że pies nie zostanie utracony i będzie przewieziony do ośrodka ISPCA.

Nie mógł również ryzykować, że będę w wiezieniu do września i o całej sprawie dowie sie moje dziecko. Ja siedziałam w celi i czekałam na przewiezienie mnie do więzienia w Dublinie. W celi było bardzo gorąco, cały dzień było ponad 30 stopni. Było mi bardzo źle, od wczoraj wieczór nic nie jadłam, chciało mi się pić. Nie wiedziałam co się ze mną dzieje. Dzwoniłam na dzwonek przy drzwiach. Nikt nie reagował. Pukałam w metalowe drzwi. Zero reakcji. Ze wszystkich sil stukam w metalowe drzwi i krzyczałam. Po ok pół godziny przyszedł oficer zaglądnął przez okienko w drzwiach. Poprosiłam o wodę i wyjście do toalety. Powiedział mi żebym użyła dziury w podłodze i zgasił mi światło. Odszedł. W całkowitej ciemności krzyczałam i waliłam w drzwi i prosiłam o szklankę wody. Ta sytuacja trwała ponad godzinę, może dwie. Nie wiem już. Już nie miałam całkowitego pojęcia o czasie. Siedziałam i płakałam. Z powrotem waliłam w drzwi. Ręce miałam już całkowicie obolałe. Przyszła gardzistka z kajdankami. Poprosiłam ją o wodę i o wyjcie do toalety. Ponownie byłam skazana na dziurę w podłodze. Tłumaczyłam jej, że jestem człowiekiem, kobietą. Zabrała mnie do toalety i dostałam szklankę wody.

Chwilę potem pojawił się mój przyjaciel. Wymiana została dokonana. Było po północy. Podpisałam dokumenty i odebrałam swoje rzeczy osobiste.

Gardzista z uśmiechem , łamanym polskim powiedział mi CZEŚĆ i DZIEKUJĘ. Mój przyjaciel po tym jak widział w jakim jestem stanie, bez słów zabrał mnie na pogotowie. Lekarka, też obcokrajowiec, nie wierzyła że coś takiego mogło wydarzyć się w Irlandii. Dostałam Valium i inne leki uspokajające na najbliższe 3 dni. I po lekach nie mogłam zasnąć. Płaczę i jestem wystraszona. Jestem w domu, ale i tak boję sie, że w każdej chwili sytuacja może sie powtórzyć. Zostanę znów aresztowana bez podstaw. Rankiem udałam się ponownie do lekarza, jestem całkowicie wykończona. Próbuję jeść ale wymiotuję. Po długich prośbach, mój przyjaciel zabrał mnie do weterynarza, od którego miał być rano odebrany mój piesek i przewieziony do ośrodka ISPCA, gdzie miał czekać na decyzję Najwyższego Sadu, o jego losie.

Weterynarz ani personel nie byli w ogóle zorientowani w temacie. Myśleli, że szukamy zgubionego psa i zabrali nas na zaplecze. Pokazali, że mają tylko 2 psy. Całkowicie w tyle, w ostatniej klatce był 3 ci pies, mój pies!!!!!!Weterynarz był całkowicie zaskoczony!!!!Zaczęłam płakać i mój pies też. Tulił sie do mnie przez klatkę prosząc o wyjście. Był stale od wczoraj w kagańcu!!!!!W szelkach!!!!!!Nie miał wody i jedzenia!!!!!!!!Temperatura ponownie ponad 30 stopni. W stalowym magazynie nie było o wiele mniej. Ale jednak stale żyje!!!!!!Próbował przez kaganiec lizać pusta miskę pokazując że nie ma wody!!!!!Moj przyjaciel nagrywał całą sytuację na telefon. Personel wpadł w panikę i zadzwonił na gardę. Garda była za 5 minut na czele z tym samym inspektorem, który wczoraj dokonał wymiany z moim przyjacielem, obiecując, że pies będzie rano przewieziony do ośrodka ISPCA .

Garda była bardzo agresywna , wyklinając, szarpiąc nas, popychając, wyciągnęła nas siłą przed klinikę. Pojawiły się jednostki uzbrojone w broń palną Próbowali postawić nam zarzut nielegalnego wniknięcia na teren prywatny. Nagrałam kawałek zajścia przed kliniką . Jeden z uzbrojonych oficerów próbował wyrwać mi z rąk telefon . Mój przyjaciel go powstrzymał , ja uciekłam i w szoku próbując ratować to małe nagranie, schowałam się na cmentarzu . Płakałam i przed oczami mam stale widok swojego płaczącego psa. Mój przyjaciel odbył rozmowę z inspektorem. Informując go o tym , że do środka weszliśmy drogą legalną i zadał mu pytanie , czemu złamał jako inspektor obietnicę, którą mu dał. Agresywny inspektor wykrzykiwał ; widzisz, że pies nie został przecież zastrzelony !!!! na zewnątrz wyszedł weterynarz i dał obietnicę , że pies dostanie wodę i jedzenie i do wieczora będzie zabrany przez ISPCA i że będzie miał ściągnięty kaganiec.

Adwokat o całej sytuacji jasno się wyraził, że jest to dyskryminacja. Teraz czekam na Sąd Najwyższy. Nie wiem jakie zarzuty jeszcze będą użyte przeciwko mnie, ale wiem na pewno, że zrobię wszystko żeby uratować mojego kochanego psa. Wszyscy nasi znajomi i ludzie, którzy znali Tajfuna nie wierzą w całą sytuację . Nawet nasi irlandzcy przyjaciele i inni właściciele psów są zszokowani i nigdy o podobnej sytuacji w Irlandii nie słyszeli .

Wreszcie przy pomocy Pani Emilii z fundacji KASTOR udało nam się ustalić, że pies został zabrany w piątek przez Gardę do ośrodka ISPCA i na razie jest bezpieczny. Mamy pierwszą iskierkę nadziei po kilku dniach męczącego czekania, że jednak może uda nam się uratować Tajfunka. Jutro planujemy całą sytuację osobiście, bo mailowo było już zgłaszane, zgłosić do Ombudsmana Gardy w Dublinie."

Urszula

2 komentarze:

Popularne posty

Obserwatorzy